Wyjazd ministrantów i Żywego Różańca Dzieci w Góry Świętokrzyskie 24-27.07.2017 r.

Tylko dla kronikarskiej pamięci zaczniemy od tego, że był to 24 dzień lipca 2017 roku. Wczesnym rankiem zebraliśmy się w gronie młodszych ministrantów, członków dziecięcej róży Żywego Różańca i grupy adoracyjnej, by wyruszyć na podbój Gór Świętokrzyskich …

 

 

 

 

 

Na miejscu powitali nas przesympatyczni gospodarze miejsca. Agroturystyka „U Zosi” stała się na te dni naszym prawdziwym domem. Te przytulne, ciepłe pokoje i każdy w innym kolorze! Wspaniałe jedzenie jak u mamy, no i dokładki, z których chętnie korzystaliśmy! Choć droga była długa, po przyjeździe do Bałtowa, tylko na chwilkę wskoczyliśmy do swoich pokoi, zjedliśmy obiad i …

 

 

 

 

 

…ruszyliśmy dalej do Krzemionek. Znajduje się tam Muzeum Archeologiczne i Rezerwat, na terenie którego powstała w 1991 roku rekonstrukcja pradziejowej osady. Zajmuje ona powierzchnię ok. 1,5 ha. Mimo, iż nie jest wiernym odwzorowaniem żadnego ze znanych stanowisk archeologicznych, oglądając ją można wyobrazić sobie jak ludzie epoki kamienia i wczesnej epoki brązu organizowali przestrzeń, którą zamieszkiwali. W miejscu tym rozwijała się także umiejętność obróbki krzemienia i kamienia. Z różnego rodzaju skał wykonywano gładzone topory bojowe, z przewierconymi otworami służącymi do mocowania rękojeści. Wytwórczość krzemieniarską osiągnęła bardzo wysoki poziom. Wykonywano masywne narzędzia rdzeniowe – ostrza siekier, które spełniały ważna rolę podczas prac ciesielskich i rolniczych, ale także potrafiono uzyskiwać długie wióry krzemienne (ponad 20 cm) służące do wyrobu noży, sierpów i innych drobniejszych narzędzi. Zwiększone zapotrzebowanie na krzemień spowodowało konieczność wydobywania jego większych ilości z macierzystej skały wapiennej, bądź kredowej. Tak powstały kopalnie tego surowca sięgające swą głębokością od kilku do kilkunastu metrów i ogromne pola górnicze. Wydobyciem i obróbka surowca krzemiennego zajmowały się niewielkie wyspecjalizowane grupy górników i krzemieniarzy. Wyruszyliśmy, by oczyma i rękoma dotknąć tych prastarych miejsc…

 

 

 

 

 

Mogliśmy tam najpierw wczuć się w rolę młynarzy z epoki kamienia …

 

 

 

 

 

… później staliśmy się prawdziwymi rzemieślnikami z tejże epoki i ukryte nasze garncarskie talenty wkrótce ujrzały światło dzienne w przepięknych glinianych wyrobach.

 

 

 

 

 

Na koniec naszych przygód w osadzie przeszliśmy szybki, efektywny kurs strzelania z łuku, przed wyruszeniem na polowanie…

 

 

 

 

 

Nasze miejsce noclegowe dostarczało nam samo w sobie moc atrakcji

 

 

 

 

 

Natomiast codzienna msza św. była okazją, by na bieżąco za wszystko dziękować, a to co przed nami polecać dobremu Bogu w modlitwie.

 

 

 

 

 

Kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy, to fabryka porcelany w Ćmielowie. Najpierw w Żywym Muzeum Porcelany mieliśmy możliwość zapoznania się z procesem produkcji porcelany od projektu po gotowy wyrób, mogliśmy obejrzeć film w 22 metrowym, starym, oryginalnym piecu oraz poczuć i zrozumieć jak powstają porcelanowe dzieła sztuki.

 

 

 

 

 

Dlaczego polska porcelana figuralna produkowana w Ćmielowie to ewenement artystyczny na skalę światową? Na czym polega wyjątkowość ręcznego zdobienia porcelany? Jak i dlaczego porcelana trafiła do Ćmielowa? Czym różni się ceramika od porcelany? Jak wygląda stary, 22 metrowy piec do wypału porcelany? Z czego robi się porcelanę? Jak porcelana zmienia się po wypale? Jak przygotowywany jest porcelanowy hologram? Co to jest biskwit? Co wspólnego z wyrobem porcelany ma… sok z buraka i jagód? Dlaczego porcelany malowanej złotem nie można myć w zmywarce? Co odróżnia porcelanę od nie-porcelany i jak „świeci” porcelana?  Jeszcze niedawno te pytania pozostawały dla nas bez odpowiedzi, teraz już je znamy i dlatego spokojnie mogliśmy się udać na warsztaty w czasie których sami wykonaliśmy piękną różyczkę na pamiątkę.

 

 

 

 

 

Przed wyjściem wskoczyliśmy oczywiście do sklepu … ale większość cen przewyższała nasze kieszonkowe …

 

 

 

 

 

Pewnie nie podejrzewaliśmy nawet, że mamy aż tak wiele ukrytych talentów. Okazuje się, że nawet chleb potrafimy sobie sami upiec! I jaki smaczny! I to wszystko na naszym noclegu.

 

 

 

 

 

Przyjechaliśmy w końcu w góry, więc czas na górską wyprawę. Za cel obraliśmy sobie Sanktuarium Relikwii Krzyża Świętego na Świętym Krzyżu.

 

 

 

 

 

 

Data założenia klasztoru benedyktynów na Łysej Górze nie jest znana. Tradycja benedyktyńska przypisuje fundacje Bolesławowi Chrobremu w 1006 roku. Fakt założenia klasztoru został ujęty w poetyckie opowiadanie o Św. Emeryku. Królewicz Emeryk, jak głosi legenda będąc w Polsce w 1006 roku u grobu Św. Wojciecha, polował w Górach Świętokrzyskich. Urzeczony, jak pisze Długosz, niezwykłością i starożytnością miejsca jak najbardziej odpowiedniego dla sług bożych oddanych kontemplacji, prosił Bolesława, by ufundował klasztor. Długosz z wielką ostrożnością wykorzystuje legendę. Oczywiście, legenda ta nie pokrywa się z faktem historycznym. Odwiedziny Polski przez Emeryka w 1006 r. należy odrzucić, gdyż urodził się on dopiero w 1007 roku. Królewicz węgierski mógł więc odwiedzić Polskę w późniejszym terminie. Emeryk – Imre był jedynym synem Stefana I, króla Węgier. Polując na jelenie z królem Mieszkiem w okolicy Kielc miał widzenie anielskie, na skutek którego osobiście udał się na Łysą Górę i klasztorowi tudzież braciom Św. Benedykta ofiarował Święty Krzyż, który nosił. Współcześni historycy czas założenia opactwa przesuwają na początek XII wieku i twierdzą, że fundatorem był Bolesław Krzywousty.Dół formularza Symbolem benedyktynów łysogórskich jest podwójny krzyż złoty, którego wyższe ramię jest krótsze od dolnego. Krzyż taki, niezależnie od określeń heraldycznych nosi też nazwę „krzyża arcybiskupiego”, „krzyża patriarchalnego”, a od XVII wieku „krzyża jerozolimskiego” i jest nierozłącznie związany z kultem i symboliką relikwii Drzewa Krzyża Świętego. Relikwiarz z Krakowa w latach 1306-1308 został przekazany benedyktynom łysogórskim przez Władysława Łokietka. Od tego momentu rozpoczyna się w Polsce kult Drzewa Krzyża Świętego.

 

 

 

 

 

W drodze powrotnej oczywiście weszliśmy na platformy widokowe, z których podziwialiśmy świętokrzyskie gołoborza. Nazwa gołoborze jest terminem ludowym nadanym przez miejscową ludność. Określa ona obszary bezleśne (gołe od boru) znajdujące się na stokach pasm górskich. Gołoborza zbudowane są z bloków kambryjskiego piaskowca kwarcytowego powstałych ponad 500 mln lat temu. W Świętokrzyskim Parku Narodowym występują one zarówno na północnym jak i południowym stoku pasma Łysogórskiego. Podaje się, że ich powierzchnia wynosi od kilkudziesięciu do kilkuset ha w zależności od przyjętej definicji. Współcześnie zajmują obszar około 22 ha. Jednak ze względu na ciągły, choć powolny proces sukcesji pierwotnej naturalnej ich powierzchnia ulega zmniejszeniu, ale jest to proces niezwykle powolny, niezauważalny w czasie życia ludzkiego. Na Łysej Górze powstało największe w Górach Świętokrzyskich i jedno z największych w średniogórzu Środkowej Europy pole nagiej pokrywy blokowej.

 

 

 

 

 

Nadszedł także czas na zabawę w Bałtowskim Parku Rozrywki. Najpierw przywitały nas prehistoryczne dinozaury i groźny rekin …

 

 

 

 

 

… później prawdziwe safari po zwierzyńcu…

 

 

 

 

 

… odwiedziny u przesympatycznej Czarownicy…

 

 

 

 

 

… i szaleństwo na karuzelach

 

 

 

 

 

Droga powrotna zakładała jeszcze odwiedziny w Opatowie, gdzie najpierw zwiedziliśmy podziemia. Opatów należy do najstarszych osad ziemi sandomierskiej. Dzięki korzystnym przepisom celnym składowane były tu między innymi przyprawy i korzenie, herbata, kawa, tytoń, orzechy, wina, piwa czy miody. Miasto miało przywilej składu na sól i śledzie. Piwnice doskonale sprawdzały się również jako składy płótna, futer, skór, ceramiki czy wyrobów metali szlachetnych. Proces powstawania „podziemnego miasta” rozpoczął się prawdopodobnie już w XIII wieku. Najstarsze detale podziemnej architektury pochodzą z XV w. Podziemny labirynt stanowił  również  znakomite schronienie przed wrogiem. Dla celów wentylacji wykonywano pionowe lub ukośne szyby pomiędzy kondygnacjami, by nie dopuścić do zawilgocenia wyrobisk. W czasach niebezpiecznych przestronne podziemia pełniły również rolę schronów.  W czasie II wojny światowej ukrywano w nich Żydów, a lokalna placówka AK miała swoją strzelnicę. Po II Wojnie Światowej w Opatowie pojawił się problem osiadania budynków. Piwnice te na przełomie lat 60-70-tych były penetrowane przez członków Krakowskiego Klubu Turystyki Jaskiniowej. Część piwnic została udostępniona do zwiedzania już w roku 1984. Obecnie Podziemna Trasa Turystyczna im. prof. Zbigniewa Strzeleckiego w Opatowie liczy ok. 500 metrów i składa się z trzech poziomów, których najniższy sięga 14,5 metra pod powierzchnię rynku, składa się z 48 piwnic oraz tuneli , jej powierzchnia wynosi 599 m2 . Temperatura wewnątrz to 8-12 stopni niezależnie od pory roku.  Najmniejsza z piwnic ma tylko 4,9 m2 , największa 44,50 m2 .Cztery piwnice znajdują się całkowicie pod płytą Rynku, natomiast trzy- pod podwórkami budynków. Na trasie znajduje się siedem oryginalnych portali, w tym ostrołukowy gotycki. Przechodząc przez Podziemną Trasę Turystyczną schodzimy lub wchodzimy po ponad 200 schodach.

 

 

 

 

 

Będąc w Opatowie koniecznie musieliśmy nawiedzić tamtejszą kolegiatę. Zajmuje wyjątkowe miejsce wśród zabytków architektury romańskiej w Polsce. Jako jedna z nielicznych dobrze dochowana od XII wieku do naszych czasów swoimi rozmiarami, okazałością i wysoką klasą architektoniczną od ponad ośmiuset lat daje świadectwo kunsztu średniowiecznych budowniczych, który sprawił, że króluje i dziś bazylika opatowska nad domostwami miasteczka. Dokonywane próby interpretacji skąpych źródeł i rekonstrukcji historii Opatowa i kolegiaty we wczesnym średniowieczu nie przyniosły ostatecznych wyników. Sprzeczne były opinie na temat czasu powstania fundacji: od pierwszej połowy XI do końca XII wieku. Spekulowano też na temat istnienia tutaj różnych konwentów (benedyktynów, cystersów, kanoników regularnych). Czas powstania świątyni zawężono do około połowy XII wieku – to lata panowania na tych ziemiach księcia Henryka Sandomierskiego i Kazimierza Sprawiedliwego, któryś z nich był więc zapewne jej fundatorem, natomiast rozmiary oraz skala przedsięwzięcia upoważniają do wniosków o szerszym niż lokalne przeznaczeniu, być może dla zgromadzenia kanonickiego. Dzięki sympatycznej pani Przewodnik mogliśmy bliżej w ciekawy i przystępny sposób poznać uroki tej sakralnej budowli.

 

 

 

 

 

A na koniec zwiedzania Opatowa wpadliśmy jeszcze na pyszne lody. Podobno najlepsze w całej okolicy …

 

 

 

 

 

Pyszne były nie tylko lody. Na świeżym powietrzu wszystko smakuje jakoś inaczej. I chociaż wracamy już do domu, zabieramy ze sobą moc wrażeń i wspomnień. Nie wszystkie znalazły się na tej stronie, bo przecież mamy prawo do swoich sekretów, prawda? Niech więc i nocny spacer do lasu i inne wypady pozostaną tylko w naszych sercach… Będzie miło w przyszłym roku zobaczyć inny skrawek polskiej ziemi…